Wywiad z Ewą Bińczyk
Ewa Bińczyk – ur. w 1977 r. artystka sztuk wizualnych, absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 2014 roku obroniła pracę doktorską z zakresu sztuk plastycznych na UMK. Pracuje na macierzystej uczelni, w Katedrze Technologii i Technik Sztuk Plastycznych. Ulubionym medium, w którym najczęściej się wypowiada jest rysunek, kolaż, grafika i malarstwo. Ewa Bińczyk brała udział w wielu konkursach, wystawach indywidualnych i zbiorowych w Polsce i za granicą (Belgia, Chiny, Czechy, Holandia, Niemcy, Słowacja, Szkocja). Jest laureatką nagród i wyróżnień.
„Przewodnim motywem moich prac jest człowiek i jego wewnętrzny świat. Świat otaczających go fantomów, marzeń sennych, halucynacji i mitów. Czerpiąc z wyobraźni i podświadomości odwołuję się w swoich pracach do rozpoznawalnych symboli, ujście dla emocji znajdując w grze skojarzeń, rebusie, zagadce. Ciało, maszyna, przedmiot – znaleziony, przekształcony, fetysz, wybryk natury. Brzydota i piękno. Wszystkie one szukają nieustannie sposobów by wyłonić się z nieznanego, wewnętrznego świata wyobraźni ku świadomości na jawie. Obraz jest takim uniwersalnym „miejscem”, w którym oba te światy - realny i fantastyczny – przenikają się.”
1. Jakie fazy przechodziłaś i przechodzisz we własnej twórczości, jak
wyglądały początki tego co robisz?
Odlegle początki
mojej twórczości usystematyzowane w jakąś całość, to księgi wymyślonych
portretów. Były to ładnie oprawione albumy, które dostałam w prezencie od
rodziców, aby „kolekcjonować” w nich swoje prace. „Złota Księga” - to brzmiało
dumnie! Czułam się zobowiązana, aby umieszczać w niej – jak mi się wtedy
wydawało – tylko wartościowe prace, a nie jakieś szkice czy bohomazy. Były to
na pewno początki mojego zainteresowania sztuką figuratywną i portretem, który
pokazuje coś więcej niż fizjonomię, który próbuje zobrazować również wewnętrzny
świat, przeżycia człowieka. Myślę, że ta fascynująca, „ciemna” i nieoczywista
strefa ukryta w każdym z nas, o której lubię opowiadać, w jakiś sposób scala
moją twórczość do dziś.
Moje prace są
różnorodne pod względem stylistycznym i technologicznym, bo lubię zmiany.
Najważniejszy jest dla mnie rysunek. To niezawodny przyjaciel. Nie wymaga
specjalistycznego warsztatu jak - skądinąd cudowna - tradycyjna grafika
warsztatowa, którą studiowałam i która była przedmiotem mojej pracy
doktorskiej. Lata spędzone w pracowni graficznej nauczyły mnie pokory i
zapoczątkowały pewien sposób obrazowania, który kontynuuję w rysunkach i
kolażach. Nazywam go „myśleniem kolażowym”. Fragmenty różnych rzeczywistości ze
świata widzialnego i rozpoznawalnego łączę z fantazją, abstrakcją i rysunkiem
automatycznym. Elementy tej układanki są rozproszone na przestrzeni całego
obrazu jak np. w cyklu graficznym Pola
gry, albo malarskim Wnętrza. Zazwyczaj
jednak skupiają się wokół jakiejś figury centralnej dopełniając ją, co jest
widoczne w moich graficznych Idolach
i najnowszych rysunkach - portretach z cyklu Po drugiej stronie.
2. W twórczości wizualnej bardzo często jest tak, że stoimy przed pytaniem jak
nadać treść temu co tworzymy wizualnie lub jak przetworzyć własne refleksje w
stronę bardziej szlachetnej formy – to swego rodzaju alchemia pracy z obrazem i
jego technikami? Jak jest w Twoim wypadku?
Przetworzyć pomysł w obraz… Oto jest wyzwanie!
Sięgam po wizje na etapie zaczynu, jakiejś melodii, która we mnie gra, ale
jeszcze nie wie, że trafi na listę przebojów J Pomysł -
przewodni motyw rozwija się wtedy w czasie pracy, wynika z kolejnych
plastycznych decyzji, ale też pomyłek, które często okazują się szlachetne.
Tak, to prawdziwa alchemia, zabawa rozumu z intuicją i doświadczenia z
ułomnością. W procesie twórczym najtrudniejsze są wybory, których muszę cały
czas dokonywać i umiejętność rezygnacji z nadmiaru. Moja analityczna natura,
która przejawia się w rozbudowanej narracji w pracach tak naprawdę pragnie
syntezy. Skończona praca – bez względu na jej formę – jest swego rodzaju
syntezą myśli jeszcze przed chwilą kotłujących się w głowie. Czy udało mi się
nadać im szlachetną formę odporną na czas? Na to pytanie nie umiem
odpowiedzieć.
3. Co Cię inspiruje
jeśli chodzi o rozwijanie własnego języka i techniki?
Myślę, że najlepszą
motywacją do rozwoju i poszukiwań jest pragnienie zmiany. Widzę to, kiedy długo
pracuję nad jakimś cyklem lub tematem. Po pewnym czasie pojawia się naturalna
potrzeba sięgania po inne środki wyrazu, co uważam za bardzo orzeźwiające.
Kluczowy wydaje mi się temat pracy. To on podpowiada zawsze dobór języka,
materiałów i techniki.
Inspirują mnie również
inni artyści. Te wszystkie świetne dzieła z historii sztuki, ale również współczesne,
które oglądam na wystawach, w książkach i katalogach zapadają w pamięć i tworzą
swego rodzaju matrycę, która rzutuje – mniej lub bardziej świadomie – na moją
twórczość. Szczególnie bliska jest mi sztuka z przełomu XIX i XX wieku:
symbolizm, surrealizm i – przede wszystkim - nowa figuracja.
4. Jak bardzo masz
wrażenie, że otaczająca rzeczywistość i jej kontekst wpływa na kształt tego co
prezentujesz we własnej twórczości, a na ile jest to obraz Twojego wewnętrznego
świata?
Otaczajaca rzeczywistość ma
niewątpliwy wpływ na to, kim jestem. Przeżycia gromadzone od dzieciństwa do
dorosłości ukształtowały mnie i moją wrażliwość na odbiór świata. W tym głęboko
psychologicznym, egzystencjalnym aspekcie sztuka zawsze wynika z życia.
Szczególnie - jak to jest w moim przypadku - kiedy od życia uciekamy w sztukę.
Znużona rzeczywistością odlatuję na własną planetę. Spotykam tam innych ludzi
stojących na granicy światów: duchowego i materialnego, zawieszonych między
przeszłością i przyszłością, jawą i snem. Moje prace umiejscowiłabym zatem w
kategorii dzieł intymnych, metaforycznych i dionizyjskich.
5. Jak czujesz się
w pracy dla innych/z innymi artystami jeśli chodzi o ilustrację tego co oni
tworzą?
Czuję się wyróżniona i
doceniona, bo większość moich prac, które znalazły się na okładkach płyt i
książce to grafiki, które nie były zaprojektowane w tym celu, ale zostały
wybrane, jako odrębne, żyjące swoim życiem obrazy. Tak było w przypadku
wszystkich płyt Rafała Iwańskiego / X-NAVI:ET i płyty Flux zespołu KAPITAL &
Richard Pinhas. Współpraca z artystami muzykami bardzo mnie cieszy. Zazwyczaj
skupiona na sobie, działająca samotnie – tutaj mam poczucie współtworzenia i
udziału w czymś ważnym i ciekawym. Ilustracja muzyki nadaje mojej pracy nowy
kontekst, poszerza jej znaczenie. Poza tym zarówno w moim życiu prywatnym jak i
w pracy muzyka spełnia nieodzowną rolę.
6. Jakie wyzwania
stoją dziś przed artystą w czasach kiedy dystrybucja sztuki zmienia się tak
szybko a przy okazji również obostrzeń dotyczących wirusa?
Mam poczucie, że zawsze
byłam i jestem gdzieś poza główną dystrybucją. Wyzwania stojące przed artystami
oceniam jako bardzo trudne. Z jednej strony możemy szybko i łatwo promować
swoje dzieła w internecie, z drugiej strony konkurencja jest olbrzymia. Staje
się to polem do nadużyć, takich na przykład jak bardzo niskie ceny prac na
aukcjach tak zwanej Młodej Sztuki. Artysta, aby przetrwać często musi
balansować między własną twórczością a sztuką usługową, co może być
frustrujące.
Obostrzenia związane z
pandemią na jakiś czas ograniczyły nam bezpośredni kontakt ze sztuką
spłaszczając jej odbiór do poziomu ekranu monitora, na którym równocześnie
robimy zakupy i spotykamy się w pracy. Jako artystka właściwie nie odczułam
negatywnych skutków wirusa i - oprócz zdalnych zajęć na uczelni - pracowałam
jak dotychczas. Dla mnie jako odbiorczni sztuki - był to jednak bardzo trudny
czas.
7. Plany na
przyszłość…
Więcej czasu spędzać z
moimi kotkami.
Poza tym, jutro - zamknąć
ostatecznie projekt okładki najnowszej kompilacji muzycznej wydanej przez
Centrum Kultury i Sztuki w Koninie. W najbliższym czasie – przygotować się do
kolejnej wystawy indywidualnej w Gdańsku Oliwie, która odbędzie się styczniu
2022 roku w Oliwskim Ratuszu Kultury.
Dziękuję za rozmowę :)
Comments
Post a Comment