Wywiad z zespołem Same Suki



Same Suki Wywiad
Helena VennA Matuszewska
Magdalena Wieczorek
Karol Kolor Gadzało

1.      Na początek troszkę o samym zespole – Same Suki – jak długo jesteście w tym składzie, jak się zaczęło? Jak się rozwijało?

H.V.M.: Same Suki to splot wielu zdarzeń. Zaczęło się od spotkania Magdy i Heleny i potrzeby tworzenia własnej muzyki inspirowanej tradycyjnymi melodiami ludowymi i chęci wyśpiewania własnych, kobiecych tekstów. Dla mnie były pierwsze kroki w tworzeniu jakiegokolwiek zespołu. Jak w każdym związku z długim stażem (to już 12 lat Samych Suk) coś się zmienia, coś zostaje. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Na początku było nas pięć dziewczyn, ponieważ zaprosiłyśmy do współpracy perkusistkę Patrycję, wiolonczelistkę Justynę i multiinstrumentalistkę etniczną Martę. Nasze muzyczne ścieżki w którymś momencie rozeszły się, a do Magdy i Heleny na stałe dołączył Karol - kontrabasista, kowal, wrażliwa dusza, mężczyzna o wielkim, otwartym sercu. Lubimy się śmiać, że jest największą Suką z nas wszystkich. Teraz Same Suki to trio i w tym składzie gramy ze sobą już 3 rok.


M.W.: Nowe Same Suki zaczęły się wraz z przyjściem do zespołu Karola, którego punkowa gra na kontrabasie po prostu nas urzekła. Dzięki jego męskiej energii znalazłyśmy w sobie gotowość, by nasze pochowane po szufladach delikatne kawałki ujrzały światło dzienne. We wcześniejszym składzie było bardziej hałaśliwie. Stare Same Suki były mocno zbuntowane, wyrażały potrzebę zaznaczenia siebie, zawalczenia o swoje kobiece prawa. To nadal w jest aktualne, ale posługujemy się dziś spokojniejszymi i zminimalizowanymi środkami wyrazu a nasz przekaz jest dojrzalszy i głębszy.
Zanim Karol zaczął z nami grać jeździł z nami w trasy jako kierowca i już wtedy czuliśmy że nadajemy na tych samych falach. Gdy z zespołu odeszła wiolonczelistka pomyślałyśmy, że chcemy aby zastąpił ją ktoś grający na kontrabasie. Oczywiście myślałyśmy, że powinna to być kobieta, ale nie mogłyśmy znaleźć żadnej, z którą by nam się dobrze grało. Wtedy postanowiłyśmy otworzyć się na chłopaków. Właśnie wtedy zespół zaczął się od nowa. Powstała nowa przestrzeń i brzmienie.

2.      Opowiedz o swoim doświadczeniu z muzyką – co robisz poza zespołem i jak rozwijasz własną działalność?

M.W.: W przeszłości, w moim rodzinnym domu dużo się śpiewało i grało. Każdej okazji jak święta czy urodziny towarzyszyło wspólne muzykowanie. Nikt z nas wtedy nie był wykształconym muzykiem, ale po prostu cieszyło nas wspólne granie i śpiewanie. Każdy grał na tym na czym umiał i tak jak umiał. Repertuar był od muzyki ludowej, przez muzykę popularną, jazzowe standardy aż po arie operowe. Jako dziecko przesiąkłam tym klimatem. Potem poszłam do szkoły muzycznej, gdzie znielubiłam granie na instrumentach. Odkryłam za to w sobie pasję do śpiewania, które jest dziś moim zawodem i które kocham i praktykuje przez całe moje życie. Oprócz grania w Samych Sukach na co dzień jestem trenerką wokalną, uczę innych jak zdrowo rozwijać swój głos i zarażam pasją śpiewania. Sama też stale rozwijam się biorąc udział w warsztatach i konferencjach naukowych poświęconych pracy z głosem. Mam też inne projekty. Jestem też pełnoetatową mamą rozbrykanego 10latka i dwóch szalonych kotek
J

H.V.M.: Każde z nas oprócz Samych Suk tworzy i działa w kilku innych projektach i zespołach muzycznych albo zajmuje się kompletnie innymi rzeczami. Karol jest kowalem, Helena prowadzi Skansen SPA z masażem i dzikosaunowaniem. Jednak jesteśmy głównie zakorzenieni w działaniach muzycznych w wielu przestrzeniach - uczeniu, tworzeniu muzyki dla innych, np do teatru, prowadzeniu warsztatów, występowaniu z innymi muzykami na zaproszenie. To co tworzymy poza Sukami często inspiruje nas do kolejnych twórczych zrywów w naszym zespole. Dobrze jest być eklektycznym również w życiu. Chyba właśnie to nas ze sobą połączyło.


K.K.G.: Gram od 13 roku życia. Na początku w punkowych składach a później powoli szedłem w kierunku jazzu .Na codzień jestem kowalem, robię białą broń i metaloplastykę. Mam swoją kuźnię pod Lublinem. Jestem tatą Filipa.

 

3.      W Waszej muzyce mocno czuć etniczny/ludowy sznyt – zarówno w samej strukturze, tekstach i inspiracjach – jak Wy sami to widzicie i jak przenosicie te inspiracje na to co tworzycie?

M.W.: Znam sporo melodii ludowych z domu, ale też był czas w moim życiu gdy zasłuchiwałam się źródłowymi nagraniami etnomuzykologicznymi. To od początku Samych Suk stanowiły punkt wyjścia, inspirację. Z tym, że do wszystkich pisałyśmy swoje własne teksty lub nadawałyśmy starym tekstom nowe interpretacje i znaczenia. Z czasem z pierwotnych melodii ludowych zostały tylko niewielkie cytaty lub tylko elementy, które zachowywały charakter. Ważnym punktem było oparcie naszej muzyki o brzmienie instrumentów ludowych z suką biłgorajską na czele. Jest to staropolski instrument ludowy, podobny do skrzypiec, ale gra się na nim przyciskając struny paznokciami i trzymając na kolanach. To także Suka biłgorajska odpowiada za etniczny sznyt.
Kolejnym nawiązaniem do tradycyjnej muzyki jest poruszanie w naszych tekstach aktualnych tematów. Muzyka ludowa pełniła właśnie taką funkcję, towarzyszyła ludziom w ich codziennym życiu, komentowała bieżące wydarzenia, wyrażała nastroje społeczne. W naszej muzyce dzieje się tak samo. Nie odtwarzamy dawnych tekstów, ale piszemy swoje o tym co dla nas dziś aktualne.

H.V.M.: Od zawsze byliśmy jako zespół eklektyczni, naszej muzyki nie da się zaszufladkować w jakiś konkretny gatunek czy nurt. Używamy instrumentów etnicznych, sztandarowa suka biłgorajska nadal została, do tego pojawiają się złóbcoki (tradycyjne skrzypce góralskie), jednak zawsze użyte w bardzo niekonwencjonalny sposób. W tworzeniu piosenek inspirujemy się melodiami ludowymi, ale to może być bardzo luźna inspiracja. Zawsze śpiewamy własne teksty, choć znalazły się w całej naszej karierze trzy piosenki z tekstem tradycyjnym. Były tak mocne jakbyśmy to my je napisały. ;)
Najnowsza płyta, wydana w marcu 2023 to zmiana o tyle mocna, że z wcześniejszych, buntowniczych i mocnych Suk wyszło różowe serducho i bardzo delikatne, seksowne, łagodne, choć niezmiennie zadziorne piosenki.
Zarówno w warstwie tekstowej jak i muzycznie.


K.K.G.: Jeśli chodzi o muzykę ludową to słyszałem go już w kompozycjach Komedy. Słuchałem dużo afro beatu i słuchałem też sporo mazurków a kiedyś w zespole Miąższ, który współtworzyłem czerpaliśmy także z muzyki tradycyjnej.

4.      To co mnie ujmuje w Waszej twórczości to spojrzenie bardzo kobiece na narracje w tekstach i samej muzyce? Czy to co się obecnie dzieje w Polsce a propos polityki i kulturowego zaplecza ma wpływ na Waszą twórczość?

M.W.: Oczywiście! Nie da się ominąć tego w czym żyjemy, choćbyśmy chcieli być od polityki jak najdalej.
K.K.G.: Sytuacja geopolityczna ma wpływ na naszą twórczość, bo nie sposób przejść obojętnie wobec narastającej cenzury w kulturze .

5.      Jak działa proces twórczy w zespole – od początku do końca?

H.V.M.: Różnie, nie mamy jednego sposobu na twórczą pracę i lubimy zostawić sobie sporo wolności w tej kwestii. Czasem ktoś z nas przynosi gotowy zamysł na piosenkę, z melodią, basem, chórkami, formą. Czasem przynosimy jakąś  zasłyszana ludową melodię, która nas ciekawi, coś tam w środku w nas porusza i nagle okazuje się, że czyjś tekst do niej wspaniale pasuje. A czasem siadamy i po prostu ze sobą gramy pół nocy. Z takich jamów zawsze wychodzi jakiś zarys piosenki albo i gotowy przebój.


M.W.: Nie ma jednego klucza. Czasem piosenka zaczyna się od tekstu, czasem od melodii. Czasem, ktoś coś zasłyszał, czasem sam wymyślił. Na naszej nowej płycie są utwory, do których inspirację, melodię lub tekst przyniósł każdy z nas.

 

6.      Na drodze artystki/artysty zawsze pojawia się pewien moment „okrzepnięcia” kiedy widzimy to co dotychczas się wydarzyło i czujemy jakiś rodzaj przyciągania w konkretnym kierunku – czy coś takiego przydarza się i Wam?


H.V.M.: Oczywiście. Dlatego po naszych dwóch „buntowniczych” i mocnych płytach przyszła pora na dojrzalszy, spokojniejszy muzycznie czas. Nawiązując do wędrownych dziadów i pieśni dziadowskich stworzyliśmy materiał, który przy całej swojej (od lat niezmiennej) eklektyczności i zadziorności jest niesamowicie czuły i delikatny. To trochę jak zmywanie grubego makijażu po całym dniu - wreszcie czujesz i widzisz swoją twarz. Stawanie w takiej muzycznej nagości to był bardzo ważny i mocny krok dla nas.

7.      Plany na przyszłość?
M.W.: Grać dużo koncertów
J i dalej tworzyć i nagrywać. Może trasa po Wielkiej Brytanii J

 

 


Comments

Popular Posts